Teściowa, która rozbiła moje małżeństwo – czy naprawdę byłam ślepa przez 15 lat?

– Znowu nie posprzątałaś kuchni, Magda? – głos teściowej przeszył ciszę jak nóż. Stałam przy zlewie, z rękami w pianie, próbując zmyć resztki po kolacji, którą sama przygotowałam dla całej rodziny. Z kuchni dochodził zapach pieczonego kurczaka i świeżego koperku, ale w powietrzu wisiała gorycz.

– Mamo, Magda dopiero co skończyła jeść – próbował mnie bronić Tomek, mój mąż. Ale jego głos był cichy, niepewny, jakby bał się własnej matki.

Spojrzałam na niego z wdzięcznością, ale i rozczarowaniem. Piętnaście lat razem, a on wciąż nie potrafił postawić się swojej matce. Zawsze był między młotem a kowadłem – ja i ona. Zawsze wybierał milczenie.

Teściowa mieszkała z nami od dwóch lat, odkąd miała udar. Wtedy nie miałam wątpliwości – trzeba pomóc. Ale z każdym miesiącem czułam się coraz bardziej jak intruz we własnym domu. Jej uwagi były coraz bardziej kąśliwe, a Tomek coraz częściej znikał w pracy.

Pewnego wieczoru, kiedy dzieci już spały, usiadłam przy stole z kubkiem herbaty. Teściowa weszła do kuchni bezszelestnie.

– Wiesz, Magda, Tomek był szczęśliwszy zanim cię poznał – powiedziała nagle. – Miał plany, marzenia. Teraz tylko narzekasz i ciągle czegoś od niego chcesz.

Zamarłam. Przez chwilę nie mogłam złapać tchu.

– Przepraszam? – wykrztusiłam.

– Dobrze słyszałaś. Może powinnaś dać mu wolność. On zasługuje na coś lepszego niż wieczne pretensje i twoje fochy.

Nie spałam tej nocy. Przewracałam się z boku na bok, słysząc w głowie jej słowa. Czy naprawdę byłam taka okropna? Czy Tomek był nieszczęśliwy?

Następnego dnia próbowałam z nim porozmawiać.

– Tomek, twoja mama powiedziała mi coś bardzo przykrego…

– Daj spokój, Magda. Ona już taka jest. Nie przejmuj się – uciął szybko i wyszedł do pracy.

Zostałam sama z dziećmi i jej obecnością, która była jak cień za plecami. Zaczęłam zauważać rzeczy, których wcześniej nie widziałam: jak teściowa szepcze coś Tomkowi do ucha, jak patrzy na mnie z pogardą, jak dzieci coraz częściej pytają, czemu babcia jest dla mnie niemiła.

Pewnego dnia wróciłam wcześniej z pracy i usłyszałam rozmowę w salonie.

– Synku, ona cię ogranicza. Zasługujesz na kogoś lepszego. Kogoś, kto będzie cię wspierał, a nie ciągle krytykował – mówiła teściowa.

– Mamo, proszę… – jęknął Tomek.

– Pomyśl o sobie! Zobacz, jak wyglądasz. Zmarnowałeś życie przez nią!

Nie wytrzymałam.

– To nieprawda! – weszłam do pokoju ze łzami w oczach. – Przez piętnaście lat robiłam wszystko dla tej rodziny! A ty, Tomku? Nigdy nie miałeś odwagi stanąć po mojej stronie!

Zapadła cisza. Teściowa patrzyła na mnie triumfalnie, Tomek spuścił wzrok.

Od tego dnia wszystko się zmieniło. Zaczęliśmy się kłócić o drobiazgi: o to, kto odbierze dzieci ze szkoły, kto zrobi zakupy, kto posprząta łazienkę. Każda rozmowa kończyła się awanturą lub cichym płaczem w poduszkę.

Próbowałam rozmawiać z Tomkiem o terapii małżeńskiej. Odmówił. „Nie mamy problemu” – powtarzał uparcie. Ale ja czułam się coraz bardziej samotna i niewidzialna.

W końcu przyszedł dzień, kiedy nie wytrzymałam.

– Tomek… Chcę rozwodu – powiedziałam cicho podczas kolacji.

Zamarł z widelcem w ręku. Teściowa uśmiechnęła się pod nosem.

– Naprawdę? – zapytał bez emocji.

– Tak. Nie mogę już tak żyć. Nie jestem tu mile widziana. Ty nie potrafisz mnie obronić przed własną matką. Jestem zmęczona walką o każdy dzień.

Dzieci płakały tej nocy długo. Ja też płakałam – po cichu, żeby nie słyszały.

Rozwód był bolesny i długi. Teściowa triumfowała na każdym kroku: „Wiedziałam, że tak będzie”, powtarzała sąsiadkom i rodzinie. Tomek zamknął się w sobie jeszcze bardziej. Dzieci pytały mnie: „Mamo, czy to przez babcię?”

Dziś mieszkam sama z dziećmi w małym mieszkaniu na Pradze. Czasem budzę się w nocy i pytam siebie: czy mogłam zrobić coś inaczej? Czy gdybym wcześniej postawiła granice teściowej albo zmusiła Tomka do rozmowy… czy wtedy nasze małżeństwo by przetrwało?

Może czasem trzeba odejść, żeby odzyskać siebie? Czy naprawdę można być szczęśliwym w cieniu kogoś innego?