Nieproszony gość: Jak jedna wizyta zmieniła moje spojrzenie na rodzinę i przebaczenie
– Znowu przyszła bez zapowiedzi! – syknęłam przez zęby, patrząc przez wizjer na znajomą sylwetkę stojącą pod drzwiami. W kuchni jeszcze parował rosół, a na stole leżały rozrzucone zeszyty mojej córki, Zosi. Mój mąż, Tomek, spojrzał na mnie z niepokojem.
– Może tym razem po prostu chce pogadać? – próbował załagodzić sytuację, ale znałam już ten ton. On też miał dość tych niespodziewanych wizyt swojej matki.
Otworzyłam drzwi z wymuszonym uśmiechem. – Dzień dobry, mamo.
Teściowa weszła bez słowa, omiatając wzrokiem mieszkanie. Jej spojrzenie zatrzymało się na stercie prania w salonie. – Ojej, nie masz czasu na porządki? – rzuciła niby żartem, ale wiedziałam, że to nie żart.
Zosia wybiegła z pokoju i rzuciła się babci na szyję. – Babciu! Zobacz, co narysowałam!
Teściowa uśmiechnęła się szeroko tylko do niej. – Oczywiście, kochanie. Pokaż mi wszystko.
Usiadłam ciężko na krześle. W głowie kłębiły mi się myśli: „Czy ona naprawdę nie rozumie, że narusza naszą prywatność? Czy muszę jej to powiedzieć wprost?” Ale przecież już próbowałam. Kilka miesięcy temu zebrałam się na odwagę i poprosiłam ją, żeby dzwoniła przed przyjściem. Obraziła się wtedy śmiertelnie. Przez dwa tygodnie nie odbierała telefonu ani ode mnie, ani od Tomka.
Tomek próbował zagadać: – Mamo, może napijesz się kawy?
– Nie, dziękuję. Przyszłam tylko na chwilę. Chciałam zobaczyć Zosię i…
Urwała, patrząc na mnie z ukosa. Wiedziałam, że zaraz zacznie się wyliczanka: co robię źle, czego nie dopilnowałam, jak bardzo różnię się od niej.
– Wiesz, Aniu – zaczęła powoli – kiedy ja byłam młoda, dom zawsze był czysty. Dzieci miały wszystko przygotowane na czas. Może powinnaś lepiej zorganizować sobie dzień?
Poczułam, jak narasta we mnie złość. Zacisnęłam pięści pod stołem. – Mamo, pracuję na pełen etat, zajmuję się domem i Zosią. Robię wszystko, co mogę.
– Ja też pracowałam – przerwała mi ostro. – Ale nigdy nie pozwoliłam sobie na taki bałagan.
Tomek spojrzał na mnie błagalnie. Wiedziałam, że chce uniknąć awantury. Ale ja już nie mogłam dłużej milczeć.
– Mamo, proszę cię… To nasz dom. Chciałabym mieć trochę prywatności i spokoju. Jeśli chcesz przychodzić, po prostu zadzwoń wcześniej.
W pokoju zapadła cisza tak gęsta, że można ją było kroić nożem. Teściowa spojrzała na mnie z niedowierzaniem.
– Czyli przeszkadzam wam? – zapytała cicho.
Zosia spojrzała na mnie ze łzami w oczach. – Mamo, nie kłóćcie się…
Teściowa wstała gwałtownie. – Nie będę wam już przeszkadzać! – rzuciła i wybiegła z mieszkania.
Tomek pobiegł za nią, ale drzwi klatki już się zamykały z hukiem. Usiadłam przy stole i rozpłakałam się jak dziecko. Zosia tuliła się do mnie, a ja czułam tylko pustkę i żal.
Przez kolejne dni w domu panowała cisza. Tomek był zamyślony, Zosia pytała o babcię coraz częściej. Ja czułam się winna i jednocześnie wściekła – czy naprawdę muszę znosić wszystko tylko dlatego, że jestem „tą drugą kobietą” w życiu mojego męża?
Po tygodniu Tomek wrócił z pracy wcześniej niż zwykle.
– Musimy porozmawiać – powiedział poważnie. – Mama jest załamana. Myśli, że jej nie chcecie.
– Tomek, ja już nie wiem co robić! Próbuję być miła, ale ona zawsze znajdzie powód do pretensji! – wybuchłam.
– Może spróbujmy jeszcze raz? Może razem pojedziemy do niej i spokojnie pogadamy?
Nie chciałam tego robić. Ale widząc smutek w oczach Zosi i Tomka, zgodziłam się.
W niedzielę pojechaliśmy do teściowej. Drzwi otworzyła nam zapuchnięta od płaczu kobieta.
– Przepraszam… – zaczęłam niepewnie. – Nie chciałam cię zranić. Po prostu… czasem czuję się przytłoczona.
Teściowa spojrzała na mnie długo. W końcu usiadłyśmy razem przy stole.
– Wiesz, Aniu… Ja też czuję się samotna odkąd zmarł twój teść. Chciałam być potrzebna… Może przesadziłam.
Poczułam łzy pod powiekami. – Może obie musimy nauczyć się odpuszczać?
Przytuliłyśmy się pierwszy raz od lat naprawdę szczerze.
Od tamtej pory nasze relacje są inne – nie idealne, ale prawdziwsze. Czasem jeszcze się kłócimy, czasem płaczemy razem nad kawą. Ale nauczyłyśmy się mówić o swoich uczuciach i słuchać siebie nawzajem.
Często zastanawiam się teraz: ile rodzinnych konfliktów można by uniknąć, gdybyśmy potrafili mówić o swoich potrzebach bez lęku przed odrzuceniem? Czy naprawdę tak trudno jest wybaczyć i spróbować zrozumieć drugiego człowieka?